dreams come true

dreams come true

piątek, 18 lipca 2014

step up.

Siemka! W tym poście opiszę wam film, na którym byłam dzisiaj w kinie z przyjacielem. Chodzi o "Step up. All in". Od razu wam go polecę! Strasznie lubię całą tą serię filmów i byłam mega ciekawa, jak będzie wyglądała ta ostatnia część. Kocham taniec, a szczególnie hip-hop, więc to była zdecydowania moja bajka. W pewnym momencie filmu poleciało mi nawet kilka łez, bo zaczęłam wspominać te czasy, gdy sama tak zapierdzielałam przed zawodami. Przypomniały mi się moje początki. Pierwszy wytęp w centrum handlowym, gdzie ludzie patrzyli się z góry, a potem brałam udział w pokazie mody. Byliśmy tacy mali i w sumie nie tańczyliśmy zbyt dobrze. Potem zaczęły się schodki, bo przez kleszcza wylądowałam w szpitalu i zaczęły się moje problemy z sercem, ale poznałam pewnego pana, który mi uświadomił, że warto walczyć z przeciwnościami losu...był to Dawid. Zaczęłam czytać jego bloga, oglądać filmiki, słuchać coverów, śledzić wszystkie portale społecznościowe, które były z nim związane i stwierdziłam, że skoro on ma siłę, żeby walczyć, to ja też mam. Równo z rozpoczęciem roku szkolnego trafiłam do najlepszej szkoły tańca we Wrocławiu. Początki były trudne, bo już ledwo pamiętałam podstawy, a grupa nie była początkująca, ale nie traciłam nadziei.Jednak po jakimś czasie strasznie zaczęły boleć mnie kolana. Przy niektórych ćwiczeniach po prostu nie dawałam rady i musiałam siadać na boku. Traciłam już wiarę, bo w marcu mieliśmy zaplanowany wyjazd na największe w Polsce zawody street dancowe, czyli "Rytmy ulicy" w Pile. Myślałam czy z nich nie zrezygnować, bo po treningach chodziłam jak pingwin, ale pojechałam. Tańczyłam z zabandażowanymi kolanami, ale i tak byłam z siebie dumna, bo było ciężko. Co prawda nie wygraliśmy, ale ja i tak osiągnęłam to co chciałam. Pojawiła się nadzieja, że jeszcze jakoś to się ułoży i będę mogła się rozwijać. Niestety pod koniec roku szkolnego było coraz gorzej. Zapisałam się do lekarza i usłyszałam najgorsze z najgorszych, czyli "już nigdy nie będziesz mogła tańczyć". To był cios prosto w serce. Dla mnie taniec był, jak śpiewanie dla Dawida czy Patryka... był częścią mojego życia. Okazało się, że mam przeciążenie aparatu wyprostnego obydwu stawów kolanowych. Dostałam maści, tabletki, opaski, ale nic nie pomagało, a wręcz się pogarszało. Musiałam odejść ze szkoły tańca i zacząć uważać na kolana. Przez dłuższy czas nie mogłam tez ćwiczyć na wf. Właśnie dlatego dzisiaj pojawiły się łzy na moich policzkach. Teraz znalazłam filmik z zawodów i go oglądam. Może nie wyszło nam to doskonale, ale wszyscy byliśmy zadowoleni, a inne grupy nam gratulowały. Chciałabym jeszcze raz to przeżyć, ale wiem, że to już nie wróci. Wracając do filmu naprawdę go polecam. I jest takich dwóch pięknych tancerzy w tym filmie <3 Dam ich zdjęcia niżej :D Na tym skończę, bo muszę dopakować rzeczy, a o 4 wyjeżdżamy do Wawy, bo o 13 mamy wylot do NY. Spać mi się nie opłaca, więc pewnie będę padnięta. Papa :*

A i jeszcze zostawię wam link do filmiku z tych zawodów, na którym tańczę z moją dawną grupą
http://www.youtube.com/watch?v=-f4yDiS1fhc

 






czwartek, 17 lipca 2014

#trip

Siemaneczo :D Dawno tu coś dodawałam, ale to dlatego, że byłam poza domem. Razem z młodszą sis wyjechałyśmy 3 lipca do Bytomia. Jechałyśmy pociągiem z jakimiś babciami...masakra. Zatrzymałyśmy się u cioci, a następnego dnia razem z nią pojechałyśmy na wieś, gdzie mieszkają moje dwie babcie, wujkowie, ciocie itp. Jak dojechałyśmy poszłyśmy po kolei każdego odwiedzić i spotkałam się z koleżanką, a wieczorem poszłam posiedzieć z chłopakami. W piątek rano pojechałam do Dominiki, którą poznałam na grupie <3 Zapakowałyśmy się do auta jakbyśmy jechały na co najmniej tydzień i pojechałyśmy razem z jej mamą nad zalew na domek letniskowy jej rodziców. W Krasnobrodzie dołączyła do nas Madzia. Ogarnęłyśmy rzeczy i poszłyśmy do Biedy, potem po pizze i na rowerki wodne. Było dość zabawnie, bo ster ciągle odmawiał mi posłuszeństwa i albo robiłyśmy kółka, albo wpływałyśmy w brzeg. Najgorzej było, jak wracałyśmy i musiałyśmy przepłynąć pod mostem. I zamiast płynąć prosto, płynęłyśmy na skos i znowu wpłynęłyśmy w brzeg tak, że dziewczyny musiały wysiąść i nas odepchnąć i tak jeszcze raz, a potem w końcu się udało. Ludzie mieli z nas bekę, a szczególnie trójka duperek, która stała na moście i się nam przyglądała haha XD Potem weszłyśmy na chwilę do wody, ale była mega zimna. Oczywiście żadna z nas nie wyszła sucha XD Wieczorem poszłyśmy się przebrać i wróciłyśmy nad zalew pocykać foty. Strasznie mi się podobają te foty i myślę, że to najlepsza sesja jak do teraz <3 I w dodatku z najlepszymi misiami <3 W nocy piekłyśmy pianki na ognichu, zrobiłyśmy tatuaże i oglądałyśmy film. W sobotę poszłyśmy się opalać i mądra ja stwierdziłam jak jeszcze byłyśmy w domku, że będę opalać tylko przód, więc nie posmarowałam pleców i potem na plaży czytałam gazety leżąc na brzuchu i potem zasnęłam i oczywiście się spaliłam XD Jak wróciłyśmy był grill, a otem poszłyśmy nagrać filmik, w którym zadawałyśmy sobie pytania np. jaki mam kolor oczu i ta, która źle odpowiedziała dostawała nutellą po twarzy XD  Oczywiście ja miałam jej najwięcej haha :D.Potem jadłyśmy pieczone banany z tą nutellą. Niedziela była bardziej leniwa. Madzia rano pojechała, a my jeszcze zostałyśmy. Po obiedzie spakowałyśmy rzeczy i o 16 tata Domi i ona odwieźli mnie do babci. Wieczorem byłam jeszcze na wieś party haha. W poniedziałek i wtorek byłam w Tomaszowie u Domi. Robiłyśy pizze, jeździłyśmy rowerami, wychodziłyśmy na miasto itd. W środę pojechałyśmy razem do Zamościa. Najpierw pojechałyśmy taxówką do galerii i kupiłam dwie nowe koszulki i okulary, a potem na starówkę i do maka ;D Czwartek, piątek i sobotę spędziłam na wsi na kanapie, a w niedzielę wybraliśmy się z dwoma ciociami, wujkami i dzieciakami do ZOO do Zamościa i na starówkę, a potem czekał na nas grill. Poszłam jeszcze spotkać się z koleżanką i stwierdziłyśmy, że pójdziemy na spacer. Tak się zagadałyśmy, że przeszłyśmy kilka wiosek. Po drodze zabrali nas jej rodzice i pojechałyśmy nad zalew. Tam znowu spacer i wróciłam ok. 21. W poniedziałek rano miałyśmy busa do Rzeszowa. Z dworca odebrał nas wujek z kuzynką i kuzynem. Pojechaliśmy do nich do domu. Zjadłyśmy śniadanie i musiałyśmy się trochę z nimi pobawić, bo zostali pod moją opieką. Jak wrócił wujek, to pojechaliśmy na dwie godziny na basen. We wtorek byliśmy w Rzeszowie i na pizzy, a w środę na zamku. O 18 miałyśmy PolskiBus do Wrocławia. We Wro byłyśmy o 00.35. Jutro idę do kina na "Step Up. All in" kocham ten film, więc bardzo jestem ciekawa tej części. Nie mogę się doczekać soboty, bo w sobotę zacznie się spełniać moje kolejne marzenie, czyli wylot do USA *___* Jeszcze parę lat temu nie pomyślałabym, że to się stanie, a teraz żyję ze świadomością, że za dwie doby będę już w USA. Dlatego przypominam wam, że warto wierzyć w marzenia, bo wiara czyni cuda, tylko jeśli będziemy siedzieli z założonymi rękami, to nic samo nie przyjdzie. Sam tytuł mojego bloga mówi sam za siebie "dreams come true" lepiej nie da się tego powiedzieć :D Nie wiem kiedy znowu coś napiszę, bo nie wiem jak będzie z netem w Stana i z wolnym czasem, bo mamy trochę planów. W sobotę lądujemy w NY i jedziemy do Atlantic City, bo tam mamy nocleg. Z Atlantic będziemy dojeżdżać do NY, Waszyngtonu i jeszcze mamy w planach jakieś tam miasta no i oczywiście trochę pobędziemy na miejscu, bo trzeba się wykąpać w Atlantyku :) Po tygodniu jedziemy do Pittsburga (nie wiem, czy dobrze napisałam) i tam będziemy spać u mojej siostry, z którą zobaczę się pierwszy raz od 4 lat. Będziemy jeszcze nad Niagarą, w stolicy stanu Ohio na największym w Stanach festynie i chcę namówić rodziców na Chickago, a reszta będzie na spontanie :D To tyle na dzisiaj. Trochę się rozpisałam. Dodaję jeszcze foty z tripa i kończę. Miłej nocy :*